Autor
Na fali „czarnego malarstwa” czasów kryzysu pojawił się jasny punkt. Malarstwo Łukasza Stokłosy to nowa propozycja artystyczna. Absolwent ASP w Krakowie (dyplom 2010 w pracowni prof. Jacka Waltosia) jest intrygującym narratorem. Jego obrazy i obiekty przyciągają uwagę jako opowieści-zagadki, sytuacje-thrillery, do których widz odruchowo poszukuje klucza. Jeśli Stokłosa sięga po estetykę kiczu, to aż ciarki chodzą po plecach (filmowy portret Meryl Streep ze „Sprawy Kramerów”). Jeśli wędruje po opustoszałych salonach i parkach, to oko widza jest zaciekawione w najwyższym stopniu („Oczekiwanie”, „Gabinet”). Jeśli maluje pogrzeb poety Johna Keatsa albo czarne drzewa na wietrze („Charlottenburg”), to dekadencki romantyzm tych obrazów wciąga widza w grę nastrojów, której niełatwo nie ulec.
Wystawa
Stokłosa, znany z brawurowo malowanych scen z homoseksualnych filmów pornograficznych (wystawa „Ars Homo Erotica” w MNW, 2010), a także z obiektów scenicznych – pustych pokoi i pejzaży, w których widnieją ślady nieznanych zdarzeń (wystawa „Blue Velvet” w pałacu w Ryczowie, 2011), zaskoczy sympatyków swojej twórczości. Obrazy, które zobaczymy na jego pierwszej indywidualnej wystawie w Zderzaku to pałacowe wnętrza, zimowe pejzaże i portrety gwiazd filmowych utrzymane w klimacie dekadencji, namiętności, oczekiwania, inspirowane m.in. filmami Luchino Viscontiego. Ikona wystawy w Zderzaku – opuszczony w czasie rewolucji rosyjskiej zamarznięty pałac, malowany lekko, jakby od niechcenia, z odblaskami luster, śniegu, okien – sprawia niesamowite wrażenie („Doktor Żywago”, 2011).
„Zimowa opowieść to zbiór obrazów i obiektów, dla których punktem wspólnym jest melancholijny nastój schyłku – pisze Autor. – Puste wnętrza, zimowe widoki lasu, portrety. Zarówno obrazy, jak i obiekty, które mają być zaprezentowane na wystawie, odnoszą się do momentu oczekiwania, momentu «pomiędzy wydarzeniami». Rewolucja miała już miejsce, ale jeszcze nikt nie przyszedł posprzątać bałaganu, wciąż czekamy na dalszy rozwój wypadków. Tak jak zima jest czasem kiedy czekamy na przyjście kolejnej pory roku. Jednocześnie, urzeczeni pięknem spowitego śniegiem krajobrazu, nie jesteśmy pewni czy chcemy, by nastąpiła już zmiana dekoracji”.
Portret Charlotte Rampling (2010)
Przykładem indywidualnego stylu Łukasza Stokłosy jest portret aktorki Charlotte Rampling z filmu „Zmierzch bogów” Viscontiego (1969, rola Elisabeth Thallman).
Jasno-ciemne futerko okala smukłą szyję młodej kobiety o urodzie transwestyty. Ciemne włosy kontrastują z bladą karnacją i perłowymi ustami, a diaboliczny makijaż podkreśla przezroczysta woalka, której czarne kropki rzucają cienie na skórę – jedna pieczętuje usta, pozostałe układają się w niepokojący wzór. W uchu tkwi matowo połyskujący kolczyk. Twarz ma wyraz wahania, niedowierzania, rozterki, bólu… Jest fascynująca.
Filmowa bohaterka, przedstawicielka arystokratycznej rodziny, której mąż sprzeciwił się nazistom, ginie w obozie koncentracyjnym w Dachau. Mroczny portret pięknej Charlotte Rampling, symbolu „swingującego Londynu” lat 60., budzi skojarzenia z innymi rolami brytyjskiej aktorki, zwłaszcza
z „Nocnym portierem” Liliany Cavani, „perwersyjnym dramatem, balansującym na granicy seksualnych, historycznych i politycznych tabu” (Stach Szabłowski), gdzie zagrała ofiarę obozu koncentracyjnego, która po wojnie odnawia związek ze swoim oprawcą. Ten rodzaj fikcyjnego przekształcenia pamięci o Holokauście nazwano sexy memory (Rebecca Scherr).
Krótko.
Stokłosa portretuje europejską dekadencję. Urodzony w Kalwarii Zebrzydowskiej dobrze czuje się w estetyce kiczu, przesadnego sentymentalizmu (duże, niebieskie oczy wypełnione sztucznymi łzami, udręka i ekstaza w kolorach El Greca), którym epatuje wiernych polski Kościół katolicki. Obrazy Stokłosy są zmysłowe i inteligentne, pociągają i odpychają, miewają swoje drugie i trzecie dna, jak filmy w estetyce noir.
PRACE




WIDOKI WYSTAWY








