Tato, rączki to ludziki! Tato, rączki to armatki!

marzec 1989; Galeria Zderzak, ul. Zagrody 23, Kraków
Jarosław Modzelewski „Tato, rączki to ludziki! Tato, rączki to armatki!”

WYGRZEBYWANIE WARTOŚCI SPOD NIEPEWNOŚCI


Malarza często pytają: panie, dlaczego to jest zrobione tak a nie inaczej. Malarz będzie się długo tłumaczył albo powie: panie, odpieprz się pan! Jedno i drugie uczynione będzie w imię obrony decyzji, od której malarz odepchnąć się nie da!

Decyzja została podjęta, obraz jest, taśma została zatrzymana na tym jednym jedynym kadrze. Co zatrzymuje bieg taśmy? Przypadek, doświadczenie, znudzenie? Może odpowiedzialny za to jest duch równowagi, kompozycji, rządzący intuicją malarza.

Tak czy owak wybór zostaje dokonany i obraz obleka się w niezmienny kształt na zawsze, póki nie zostanie zniszczony. Nawet potem może istnieć w czyjejś pamięci. Jednak ta przesądzona już postać wcale nie oznacza, że ustały definitywnie wątpliwości malarza, albo że oglądający nigdy nie popełni błędu śmiejąc się ze smutnego obrazu albo odwrotnie.

Jarosław Modzelewski – Romanica Toscana – olej, płótno, 140 x 200 cm, 1987
Jarosław Modzelewski – Romanica Toscana – olej, płótno, 140 x 200 cm, 1987

Unieruchomione w tajemniczy sposób oblicze płótna zaczyna inne życie. Rozsmarowana pędzlami farba w najprzeróżniejszych kolorach staje się prowokatorem, który może przynieść zyski i dostojne kiwnie się całej postaci odbiorcy w geście poważnego uznania. Może też spowodować wypowiedzenie słów obraźliwych pod adresem autora (nie mówiąc już o braku zakupu). Niewiele da się z góry przewidzieć – duże ryzyko. Nie ma się jednak czemu dziwić: prowokacja kryje się już w świecie, na który patrzy malarz. Drzewa, zwierzęta, ludzkie ciała, światło, cała ta mnogość faktów, wiążą się ze sobą w całości, pełne grozy, agresji ale i melancholii, ciszy i smutku. Jakiś gest, męski lub żeński, może być nic nieznaczącym ruchem i jednocześnie wstrząsającą, nieubłaganą decyzją, można to odczuć w jednym i tym samym momencie. Co wybrać? Oczywiście: tę oślizgłą i najmilszą sercu dwoistość.


Tato! rączki to ludziki!
Tato! rączki to armatki!

Ta dwoistość, żeby już nadeszła jako potęga. Żeby tak ten człowiek był jednocześnie ciekawy i nieciekawy. W śmiechu i w grymasie. Zawsze ta głowa, ręka, zawsze te buty, spodnie, fałdy. Trzeba zerknąć na szkice łokcia, zerknąć na parapet. Trzeba wypić wodę z butelki, żeby było gdzie się odlać. Za drzwiami ciemny korytarz, po którym szurają kapcie, skwierczy cebula na patelni w pobliskiej kuchni. Zza okna dolatują głosy księdza i wiernych – uczestników niedzielnego nabożeństwa. Potem następuje sekwencja dotykania pędzlem w miejscach wymagających korekty. Jedzie malować, po drodze zajdzie to tu, to tam, wreszcie siada na krześle pod obrazem, patrzy, patrzy, zapali papierosa, zerknie w okno a tu pić się zachciało to skoczył na kawkę, zapalił sobie, pomyślał. Okres przejściowy – można na to wszystko zwalić. Źle namalowany łokieć, złe światło na parapecie, w ogóle po co to zostało namalowane, czy dlatego, że jest malarzem? Wczoraj to się jeszcze podobało, dzisiaj nadeszła pora weryfikacji.

Powoli wyostrzył się obraz obrazu zostawionego w pracowni. W ustach zmacerowany smak wypalonych wieczorem papierosów, trzeba wstać, założyć kapcie, iść do ubikacji a potem do łazienki. Trzeba otworzyć oczy, słońce zagląda już do kuchni. Spod władzy ducha polskiego uwolnić może tylko sen.


SPIS PRAC:
1. „Romanica Toscana” 1987, 140 x 200
2. „Jakaś nagła wiadomość” 1987, 140 x 200
3. „Niewidomy obsługujący centralkę telefoniczną” 1988, 140 x 200
4. „Kino” 1989, 130 x 180
5. „Dzieciństwo” 1989, 180 x 130
6. „Wychodzący” 1988, 180 x 115
7. „Pan przyjdzie” 1989, 130 x 180
8. „Pan w otwartym oknie” 1988, 136 x 160
9. „Berlińska łaźnia” 1989, 170 x 100
10. „Opieka nad starszą kobietą” 1987, 90 x 180
11. „Szyja w ruchu” 1988, 100 x 150
12. „Skarpeta” 1989, 115 x 150
13. „Starzy przyjaciele” 1988, 150 x 115
14. „Młody mężczyzna z białym ręcznikiem” 1938, 150 x 115

(Wszystkie obrazy w tech. olejnej na płótnie)

ZDJĘCIA Z WERNISAŻU

PRACE