Na wystawie w Zderzaku zaprezentujemy kilkanaście obrazów olejnych obu artystów – klasyków polskiego malarstwa, a także długoletnich przyjaciół.
Dzieła Jana Cybisa to martwe natury i pejzaże, malowane długo, czasem po kilkanaście lat. Ich powierzchnia jest nierówna, zgrubiała od kolejnych warstw nakładanej farby, kolor jest rozproszony, materia połyskliwa. Obraz wibruje barwami, a motyw jest ledwo uchwytny. Autor wiele razy zmieniał szczegóły kompozycji zależnie od zmieniających się wartości barwnych. Obrazy Cybisa są szlachetne jak klejnoty. Można w nich doszukiwać się tao tego malarza.
Obrazy Stefana Gierowskiego pochodzą z lat 70. Jedne oparte są na prostych podziałach – podstawowe kolory widma słonecznego albo zamykają pola bieli jak ramy, albo wypełniają je. Inne to płaszczyzny czerni lub bieli, na których pojawiają się skupiska punktów czystych kolorów. Tę piękną grupę prac można nazwać malarstwem „czystego zachwytu”.
Wystawa nosi tytuł „obrazy chromatyczne”, ponieważ prace obu artystów to studia nad światłem. Ten wymiar prezentowanej grupy dzieł jest szczególnym przedmiotem zainteresowania pomysłodawcy wystawy Jana Michalskiego. U każdego z artystów przejawia się on inaczej. Można powiedzieć metaforycznie, że Cybis rozbija naczynie światła na setki zmieszanych ze sobą okruchów. Z kolei sposób malowania Gierowskiego sugeruje oschłość i rozumność właściwą naukom empirycznym. Wbrew powierzchownym różnicom jest coś wspólnego dziełom obu artystom. Co? Odpowiedzią będzie sama wystawa, która dla oczu widza powinna być „czystą rozkoszą”.
OD KURATORA
Od dawna marzyłem, by zebrać dwie grupy obrazów. Jana Cybisa malowane całymi latami, wielokrotnie poprawiane, zgrubiałe od warstw naniesionej farby, z motywem jakby na dalszym planie, zatartym. Rozpraszające światło. I Stefana Gierowskiego malowane w kolorach podstawowych i w czystych kolorach widma słonecznego, chudo, precyzyjnie, schludnie. Chłonące światło. Można też użyć metafory:
Cybis rozbija dzbanek światła i z jego okruchów lepi obrazy – wytrwale, z namysłem, poświęceniem. Gierowski próbuje na powrót uzyskać formę światła, a robi to ulissesowo – wiedzą, sprytem, dowcipem.
Przeczuwałem, że obie grupy zestawione razem unaocznią jakieś podstawowe prawdy malarstwa. Jakie? O świecie widzialnym. O etyce artysty. O rozumności. Suma tych poszczególnych prawd jest także prawdą – o przyjaźni ze światem i jego pstrym pięknem.
Dlaczego właściwie tak mi na tym zależało? Otóż najpierw pragnąłem tylko ujrzeć dzieła obu przyjaciół razem. Nic więcej. (Czasem mamy nagłą ochotę iść do ogrodu, chociaż jest mokro i chłodno). Nie wiedziałem jeszcze, które to będą, była tylko ochota zestawienia i zobaczenia. Gdybym teraz miał odpowiedzieć po co, powiedziałbym, że dla radości.
Na wystawie zgromadziliśmy dwanaście obrazów olejnych – po sześć każdego z malarzy. Wprowadzeniem do wystawy jest sześć akwarel chromatycznych Stefana Gierowskiego. Gdy ujrzałem kolekcję rodzinną Pana Jacka Cybisa zrozumiałem, że mam esencję tematu w postaci kameralnej wystawy. Obrazy szlachetne, wśród nich arcydzieło – „Jabłka na stole”. Wybrałem i dalej nie szukałem. Potem wybieraliśmy obrazy z Panem Stefanem Gierowskim. Wybieranie polegało na rozważaniu ich urody, na wesołości.
Był to wstęp do medytacji, którą jest wystawa. Mam nadzieję, że i dla Was „obrazy chromatyczne” będą okazją do uszczęśliwiającej bezużyteczności. Chętnie poszedłbym dalej ścieżką prowadzącą wśród dwóch królestw, ścieżką przyjaciół.
j.m.