Dawno, dawno temu, kiedy o dwa złote na loda nie było tak łatwo, jedna dziewczynka z Osiedla Tysiąclecia dostała na urodziny pięć złotych od ciotki. Miała do wyboru: kupić za to nieznośnemu, młodszemu bratu komiks z Hansem Klossem, którego bardzo pragnął, kupić sobie i czterem koleżankom z podwórka oranżadę w proszku po dwie torebki dla każdej, kupić sobie lody u Kaczmarka.
Komiksu dla brata trzeba było by szukać we wszystkich kioskach, bo Klossa chcieli mieć wszyscy chłopcy w mieście. Dwie z tych koleżanek zaczęła ostatnio lubić mniej niż dawniej, a trzecia zaczęła już tak zadzierać nosa, bo jej rodzice kupili sobie telewizor, że stała się nie do wytrzymania.
Dlatego dziewczynka postanowiła kupić sobie lody u Kaczmarka. Kiedy po nie poszła była już noc, bo na tym zastanawianiu się zszedł jej cały dzień. Naokoło było brudno i ciemno, domy odrapane, latarnie wygasłe, tylko na witrynie Kaczmarka płonął napis: CUKIERNIA LODY. Wybrała trzy gałki – waniliowe, truskawkowe, czekoladowe. Na schodkach przystanęła i owinęła wafel papierową chusteczką. Szła ostrożnie, postanowiła spóbować wspaniałego smaku lodów dopiero na podwórku pod domem. Na podwórku była ślizgawka – dziewczynka pochyliła się, zrobiła wielkiego szusa i zakręciła na samym środku. Przez chwilę miała zamknięte oczy – „Królowa Lodów…” – pomyślała. Potem zauważyła, że otaczają ją jakieś ciemne postacie.
– Te, daj liza! – powiedziała jedna zakapturzona postać.
– Te, daj dwa lizy flizy! – powiedziała druga.
– Co, nie chcesz dać? – powiedziała trzecia i dorzuciła przekleństwo.
Otaczały ją wstrętne chłopaczyska z sąsiednego podwórka z bloków od 24B do 30B. Na głowach miały kaptury, szaliki, czapki, a pięści w kieszeniach.
– Królowa Lodów! – rzucił z przekąsem najwyższy. – Brać ją!
Złapali ją za ręce i poły kurtki, i zaczęli okręcać. Śmiali się i szarpali tak długo, aż zakręciło jej się w głowie i upadła. Kiedy otworzyła oczy, już ich nie było. Lody leżały rozdeptane na ziemi, brama brzęczała, jakiś staruszek zawołał:
– Wchodzisz?
PRACE