Nowy gatunek

6 października – 14 grudnia 2017; Galeria Zderzak, ul. Floriańska 3, Kraków
Nie tylko oko, jeszcze „oko wewnętrzne”, decyduje o kolorach. Wojciech Głogowski wykańcza obraz przeznaczony na wystawę „Nowy gatunek” w Zderzaku.

ZAGADKA GŁOGOWSKIEGO

Wojciech Głogowski – jeden z najbardziej zagadkowych artystów polskich. Mieszka we Wrocławiu od urodzenia. Wystawia bardzo rzadko. Po Bibliotece obrazów w Otwartej Pracowni (Kraków 2005) nie wystawiał przez cztery lata, po Ping-pongu w Galerii Zderzak (Kraków 2009) nie wystawiał przez lat osiem. Zagadkowa jest poetyka jego obrazów, zawsze taka sama: lalkowate figury kobiet o fryzurach uformowanych nagrzewnicą, nieokreślone urządzenia nadawczo-odbiorczo-nawigacyjne, uroczyste gesty, wnętrza biur, kabin, kapsuł czasu. Głogowski tkwi po uszy w mitologii dzieciństwa.

HISTORIA OKA

Lecz tym, co czyni jego obrazy cennymi i pożądanymi, jest ich gama barwna. Kobalty na granicy widzialności, śliwkowe fiolety, chłodne i ciepłe róże, głębokie zielenie, ciemne brązy, szmaragdowe refleksy i cienie fosforyzujące jak zorze polarne na Saturnie. W takiej gamie pracuje, taki jest jego pozaziemski świat. Obrazy Głogowskiego są dowodem na to, że malarstwo jest nie tylko sprawą oka, tj. zakresu fal widzialnych, lecz rozległego spectrum odbieranego jedynie przez „oko wewnętrzne” (jak zwał, tak zwał).

DRĘCZĄCE PYTANIA

Co wiemy o Głogowskim? Zaiste, niewiele. Wiadomo, że jest samotnikiem, domatorem, że żyje w starej kamienicy o głębiach pałacowych, że skromny aż do przesady unika publicznej afektacji, że nie zabiega o sławę, skupiony jedynie na sztuce. Co więcej? Dręczące pytanie… Podobno widuje się Go w kościele Marii Panny na Piasku, gdzie trzykroć na tydzień uczestniczy we Mszy św. odprawianej w rycie trydenckim, modląc się żarliwie. Podobno jest znawcą sztuki operowej. Podobno jest żarliwym konserwatystą, a humor posiada ścichapęk. W celu lepszego poznania osobowości artysty zamieszczamy poniżej jego tekst napisany z okazji wystawy w Zderzaku.

Wojciech Głogowski „Tramwaje…”

1.

Tramwaje 12-tka, 13-tka i 20-tka skręcały do Pafawagu, 5-tka jechała dalej do Pilczyc, a 3-ka jeszcze dalej – aż do Leśnicy. Pojawiły się właśnie najnowsze opływowe przegubowce, najpierw jako 20-tki i 13-tki, ale nigdy 3-ki i 5-tki – te pozostały wyłącznie stare, to znaczy normalne, kwadratowe, z rozsuwanymi ręcznie drzwiami i drewnianymi siedzeniami.

Wśród tych starych trafiały się jeszcze starsze, jakby jeszcze bardziej kanciaste. W tych archaicznych wagonach, za plecami motorniczego, a przed częścią dla pasażerów, była przegroda – tafla szkła o niespodziewanym fioletowym kolorze. Kolor był ciemny, lecz czysty, był z innego wymiaru. Można się było wpatrzeć w tę kobaltową szybę, po pewnym czasie wydawało się, że kolor jest w ruchu, jakby w postaci płynnej, może coś nawet próbowało wypłynąć na powierzchnię. Trzeba było jednak wysiadać z tramwaju i do niczego więcej wtedy nie doszło.

2.

Celem malarstwa „jest dążenie do wyświetlenia na płytach świadomości skrytej w pomroce realności świata”.

To sformułowanie Kazimierza Malewicza, samo w sobie bardzo piękne, jest także jakoś dziwnie adekwatne, chociaż malarstwo jak mało co opiera się werbalizacji. Oczywiście jest to język poetycki, to nawet lepiej, bo w poezji udaje się czasem słowom dotknąć rzeczywistości. Wedle tej formuły realność świata ukryta ma być w ciemności, w nieświadomości, może w niepamięci. Tych treści nie da się inaczej zobaczyć, dopóki są bezkształtne, zmieszane, poza granicą widzialności. Trzeba je dopiero wydobyć, dąży się do ich wyświetlenia i rozwinięcia. Są jakieś „płyty świadomości” uczulone na te obrazy, które wcześniej pozostawały utajone. Krok jeszcze i mamy obraz malarski, przeważnie płótno, klej, grunt, farbę – gdzieś na końcu ta warstwa, najbardziej unerwiona, mianowicie przedstawienie. Bardzo to dziwne. Nie jest to sama farba ale nie jest to też jedynie niematerialne wyobrażenie. Wsuwa się między to i tamto, istnieje między ludźmi, czasami całe wieki. Może się też rozpaść, ściemnieć, ponownie przestać istnieć.

3.

„Dążenie do wyświetlenia na płytach świadomości skrytej w pomroce realności świata”.

Dążenie znaczy, że podejmuje się wyzwanie i pracę, prowadzi się badania według jakiejś procedury lub bez niej. Tak właśnie zachowują się postacie z moich obrazów figuralnych z bakelitowego cyklu. Podążamy dalej, zaglądamy tu i tam, także wgłąb czasu, który jakby rozpływa się – tworzą się wiry, fale i chmury czasowe. Jest to tylko dążenie i próba, nie ma na to fabrycznej gwarancji. Czasami się udaje, czasami nie.

GŁOGOWSKI poster do internetu

Wojciech Głogowski

Urodzony we Wrocławiu w 1967 roku. Studiował w Zakładzie Wychowania Plastycznego w Kaliszu, dyplom w pracowni prof. Tadeusza Wolańskiego

w 1993 roku. Należy do Stowarzyszenia Otwarta Pracownia w Krakowie.

W Zderzaku miał wystawę Ping-pong w 2009 roku.

RECENZJE:

Ewa Mecner (Artystyczne spojrzenie): „Dziwny świat Wojciecha Głogowskiego”

WYWIAD Z ARTYSTĄ:

Ewa mecner (Artystyczne spojrzenie): „Maluję tylko z wyobraźni”